Home Archiwalne Festiwal Birofilia 2013 - cz.1
Festiwal Birofilia 2013 - cz.1
Kacper Groń czerwca 17, 2013 0
W dzisiejszym wpisie relacja z
Festiwalu Birofilia 2013, który w ten weekend miał miejsce w Arcyksiążęcym
Browarze w Żywcu. Wychodząc z założenia, iż swoją obecność potwierdziłem na
Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu, postanowiłem wybrać się na kolejny, równie
ważny polski festiwal piwny.
Swoją wycieczkę na Birofilia
rozpocząłem wcześnie rano w Chrzanowie, gdzie z jeszcze klejącymi się od snu
oczami dotarłem na stację kolejową, by pociągiem z dwoma przesiadkami w
Oświęcimiu i Czechowicach, dojechać do Żywca. Razem ze mną w tę podróż wybrała
się moja urocza Degustatorka oraz dwójka znajomych, tak więc podróż w takiej
grupce płynęła bardzo szybko. Już w samym Żywcu pojawiliśmy się o 8 rano, ale
wciąż pozostawał przed nami spacer ze stacji kolejowej do samego browaru. W
promieniach porannego słońca, które jeszcze wtedy nie zapowiadały późniejszego
upału, spacerowaliśmy powoli ulicą Browarną, by przed 9 pojawić się u bram
festiwalu Birofilia.
Na samym wstępie wymieniłem pieniądze na żetony i
zakupiłem festiwalowy kufelek, który okazał się bardzo poręcznym i wygodnym
sposobem degustowania piw. Kolejnym ważnym punktem w naszym planie była wizyta
w sklepie Piw Świata, gdzie razem ze znajomymi zakupiliśmy kilka interesujących
piwek. Nie było jeszcze wtedy zbyt dużych kolejek, więc mieliśmy swobodę wyboru
w piwach, które jeszcze nie wyprzedały się od piątku, a było ich nadal sporo.
Wśród moich łupów znalazły się m.in. kasztanowy Vienna Lager z Korsyki, Pale
Ale z Islandii czy austriackie piwo trapistów Gregorius.
Festiwal łączy pokolenia :)
Po zakupieniu piw w sklepie,
zapisaliśmy się na wycieczkę po żywieckim browarze. Z racji tego, że pozostało
nam jeszcze trochę czasu do samego zwiedzania, postanowiliśmy rozejrzeć się po
lanych piwach na Alei Piw Świata oraz w namiocie z polskimi piwami
rzemieślniczymi. Ludzi było wtedy jeszcze mało, a sami piwowarzy dopiero
przygotowywali krany ze swoimi piwami. Pośród kranów można było spotkać m.in. twórców browaru
Artezan, Pracowni Piwa, SzałPiwu, Piwoteki Narodowej czy Browaru Widawa. Miłym
akcentem było także serwowanie piwa uwarzonego przez piwowarów domowych, którzy reprezentowali wysoki poziom.
Udało nam się dotrzeć także do namiotu kolekcjonerów, w którym ilość a także różnorodność wszelkich birofiliów przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Można było zakupić wszystko co tylko było związane z piwem - od kapsli poprzez szkło do wielkich banerów reklamowych. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ogromem piwnego kolekcjonerstwa.
Gdy nastała
godzina 10 dotarliśmy do punktu zbiórki i wyruszyliśmy wraz z przewodnikiem,
który był emerytowanym pracownikiem żywieckiego browaru, na wycieczkę po
najciekawszych miejscach. W ramach takiego zwiedzania można było zobaczyć m.in.
rozlewnię piwa do puszek, zabytkową, a także nowoczesną warzelnię oraz palarnię
słodu, gdzie wycieczka zakończona była degustacją żywieckiego Portera. W ramach
wycieczki przewodnik opowiadał o historii piwa oraz samego browaru, jednak
mówił tak cicho, że połowy jego słów nie można było zrozumieć.
Rozlewnia piwa do puszek.
Warzelnie - nowoczesna i zabytkowa.
Palarnia słodu.
Po dotarciu z
powrotem na dziedziniec Piwiarni Żywieckiej postanowiliśmy zacząć degustację.
Zajęliśmy sobie wygodne miejsce w namiocie z piwami rzemieślniczymi, które później
stało się naszą „bazą wypadową”. Degustowanym piwom będzie poświęcony osobny
wpis, dlatego napiszę tylko że wśród spróbowanych przez nas piw znalazły się: 4
domowe, 5 rzemieślniczych, 4 zagraniczne butelkowe oraz 2 lane zagraniczne.
Po zdegustowaniu takiej ilości
piw zostaliśmy jeszcze na chwilę w namiocie by posłuchać występu Tomasza Kopyry
o piwnych mitach, po czym powoli zaczęliśmy zmierzać w kierunku bramy
wyjściowej festiwalu. Niestety czas troszkę gonił i nie udało się nam dotrwać
do ogłoszenia wyników konkursu piw. Wkrótce dotarliśmy do stacji kolejowej w
Żywcu i koleją, a później busem dotarliśmy z powrotem do Chrzanowa.
Festiwal Birofilia 2013 był dla
mnie bardzo udany, pogoda dopisała, a ilość spróbowanych piw bardzo mnie
usatysfakcjonowała. Jeśli chodzi o organizację, to troszkę lepiej jest to
rozwiązane niż we Wrocławiu, jednak szkoda że w Żywcu nie pojawiły się niektóre
z browarów regionalnych, ale to chyba nikogo nie dziwi. Sądzę, że był to bardzo
udany festiwal i mam nadzieję pojawić się na nim w kolejnych latach.