Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa 2014


Można uznać, że na tym festiwalu byli prawie wszyscy... Prawie, bo małemu gronu osób niestety nie udało się dotrzeć. Na przeddzień rozpoczęcia wielkiego picia we Wrocławiu, w Internecie roiło się od zapowiedzi i zdjęć z miejsc z Festiwalem związanych. Aż człowieka skręcało w środku na widok piwnych premier dostępnych we Wrocławiu. Koniec końców i my dotarliśmy na dolnośląska ziemię by spróbować nowych piw i spotkać się ze znakomitymi ludźmi.

Sobota powitała nas deszczem, a pogoda za oknem Polskiego Busa zmieniła się dopiero w okolicach Opola. Dojeżdżając do Wrocławia słońce miło grzało w głowę, mieszając się co chwilę z zimnymi podmuchami wiatru. Gdy już w końcu dotarliśmy na teren Festiwalu Dobrego Piwa, który w tym roku zmienił lokalizację i odbywał się przy Stadionie (tym, który był też na Euro), wpierw musiałem się poddać rewizji plecaka i surowemu spojrzeniu ochroniarzy. Bez problemów udało nam się wejść i od razu dowiedzieliśmy się, że za chwilę miało zabraknąć tegorocznego festiwalowego szkła, jakim było Teku. Ostatnie kielichy znajdowały się jeszcze gdzieś na stoiskach browarów, ale o godzinie 12:30 (bo wtedy dotarliśmy), były to ilości mocno śladowe. To już może zaświadczyć o popularności 5. Festiwalu Dobrego Piwa. 





Na miejscu spotkaliśmy się z wieloma znajomymi osobami i w związku z tym przeprowadziliśmy małą akcję fotograficzną, która wg. niektórych promowała Browar Birbant, a wg. innych była to promocja Browaru Domowego Absztyfikant (dla obu browarów gorące pozdrowienia). Wzięliśmy ze sobą wycięte kartonowe wąsy, by fotografować ludzi w stylu like a sir, co sprawiało wiele radości. Niektórym nie trzeba była dodawać wąsów - polska scena piwowarska jest bardzo bogata w ten rodzaj zarostu.  I tak sfotografowaliśmy m.in. Ziemka Fałata, Simona Martina z Real Ale/Craft Beer, Bartka Napieraja, Masona, Marka Putę czy Marka Bakalarskiego. Wśród nich znaleźli się także Piwomani oraz grono znajomych osób.






Browary zaprezentowały w tym roku zaskakującą liczbę nowości - najciekawszymi z nich były m.in. Oki Doki, czyli Lager Nowozelandzki z Browaru Pinta, dwa nowe piwa z Browaru Gościszewo, Blood IPA z Browaru Widawa, Browan Ale z Hausta oraz RIS z tego samego browaru, a piwem które najbardziej mi zasmakowało zostało Funky Brett Artezana - piwo fermentowane z użyciem dzikich drożdży.

Nie będę rozpisywał się długo na temat smaku każdego z piw - kto był ten spróbował, kto nie - temu pewnie będzie dane. Zresztą - nie chcę Wam zabierać radości z poznawania czegoś nowego. Wspomnę tylko kilkoma słowami o smaku i ogólnym wrażeniu. 

I tak - mocno zaskoczył mnie Pils z Browaru Engel - bardzo wyrazista goryczka i wyśmienity chmielowy aromat. Aż sam się zdziwiłem dlaczego nie sięgam po niemieckie piwa. 

Przewrót Mleczny próbowany jako kolejny był trochę odmienny od tego serwowanego z pompy w Piwotece - bardziej wodnisty, trochę bardziej palony, ale nadal bez ciała. W sumie to piwo dobre na lato, tylko określenie Double Chocolate Milk Stout tu niezbyt pasuje.  



Oki Doki z Browaru Pinta to świetnie pachnący lager - w aromacie cytrusy i chmiel, w smaku wyraźna goryczka i orzeźwiający charakter. Dobre piwo. 

 

Funky Brett fermentowane przez dzikie drożdże o kwiatowo-owocowym aromacie i lekkim, trochę brzoskwiniowym smaku spowodowało wielkiego banana na mojej twarzy. To lekkie piwo było naprawdę Funky!  

 

Żytnia IPA była dość ciekawa - gęsta, z wyraźnym żytnim akcentem i wyraźną goryczką - chętnie spróbowałbym więcej. 


 

Galaktyka Piwnix, czyli Cascadian Dark Ale z Browaru Podgórz smakowało dość stoutowo - lekkie, chwilami wodniste, z wyraźną czekoladą oraz chmielowością. Jak na premierowe piwo nowego browaru - było ok.  

 
Pils z Gościszewa z chmielem Mandarina Bavaria pozytywnie nas zaskoczył - lekki, dobrze goryczkowy z owocowym akcentem w aromacie - chętnie kupię butelkę, kiedy tylko będzie.  

 


Brown Ale z Hausta - orzechowy, dość lekki i z wyraźnym ciałem, chociaż mimo tego Karolinie nie zasmakował.  



Triple Blond - to piwo faktycznie pachnie gumą balonową! W dodatku cena 2zł za 0,2l robi duże wrażenie. W smaku drożdżowe, belgijskie akcenty, po których pojawia się wyraźna alkoholowość gryząca w podniebienie - trzeba zakupić i leżakować, innego rozwiązania na poprawę smaku nie ma.  

 
Blood IPA z Widawy - bardzo ładna czerwona barwa, do tego i w aromacie i w smaku mnóstwo chmielu. Aż sami w pewnym momencie stwierdziliśmy, że obecne IPA smakują w większości tak samo, różniąc się jedynie drobnymi szczegółami. 

 
A na sam koniec Bock z Gościszewa chmielony Hallertau Cascade - jak na koźlaka, styl którego nie lubię - bardzo dobre piwo. Wyraźnie karmelowe i słodowe, ze znaczącą chmielowością - ma charakter ten kozioł!



Po degustacji tych wszystkich piw, wśród których (jak policzyłem) zabrakło m.in. Kinky Ale z Doctor Brew, Robust Portera z Birbanta czy Piwonauty z Hausta (niestety - wszystkiego nie da się wypić), wybraliśmy się na Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie, gdzie można było spróbować m.in. takich cudów, jak domowy Żytni Witbier, Ryżowe Ale i Dyniowy Stout. Miło porozmawialiśmy z kilkoma piwowarami i wymieniliśmy kilka uwag na temat naszej drugiej domowej warki. 



I gdy nastała godzina 18 zrobiły się już takie tłumy, że w pewnym momencie z wrażenia stłukłem butelkę Piwonauty z Hausta przedzierając się przez kolejkę przy stoisku AleBrowaru. Cóż... jak się to mówi: pijesz przez słomkę czy ja mam zlizywać pierwszy? Straciłem 10zł i to było już wystarczający powód by zmęczonym po całym dniu zwijać się z terenu festiwalu. 



Porównując i oceniając w stosunku do edycji ubiegłorocznej: na pewno festiwal odwiedziło dużo więcej osób niż w roku poprzednim - szkło rozeszło się całkowicie prawie pierwszego dnia, w sobotę Browarowi Szałpiw skończyło się piwo, a w okolicach godziny 18. kolejki sięgały 30-40 minut czekania. Miłym akcentem były płukarki, dzięki którym można było wyczyścić szkło, bardziej logicznie ułożone były też stoiska, które jednak w pierwszym momencie były dla mnie totalnym chaosem (ale koniec końców się odnaleźliśmy). Bogata strefa gastronomiczna oraz strefa chill out'u też dobrze umilały czas. Powiedzmy tak: było dobrze, podobało nam się, choć brakowało fajnego, leśnego klimatu miejsca (ale był to chyba jedyny minus). Liczba osób powodowała w pewnym momencie dreszcze - co można rozpatrywać jako wzrost zainteresowania dobrym piwem i to jest bardzo dobry znak! Najlepszą ze wszystkich rzeczy była możliwość spotkania ze znajomymi i zamienienia czasem nawet tylko kilku słów. Wszak nie samym piwem człowiek żyje... Niech każdy oceni tegoroczny festiwal według swoich wrażeń - ja tylko chcę podziękować wszystkim, których spotkaliśmy i śmiało powiedzieć: za rok też przyjedziemy! :)
Copyright © Piwna Zwrotnica - blog piwny. Designed by OddThemes